Moja Mama od kiedy pamiętam dziergała swetry na drutach. Były kolorowe, wielowłóczkowe i zwracały w szkole uwagę moich koleżanek. No i w ten sposób zaraziłam się na zawsze.
Muszę mieć zajęte ręce. Nawet gdy oglądam film w telewizji najchętniej również dziergam i uwielbiam gdy mój synek odwija mi wtedy kłębki z wełną... :)
Tym razem było podobnie... Piękną szarą włóczkę kupiłam jakieś dwa miesiące temu, bo... była piękna! I czekała w koszyku cierpliwie na swoje pięć minut.
Padło na kolejny mega-szalik. Założenie było, żeby był dłuuugi, miękki, luźno tkany - taki trochę dziurawy i... niezbyt pracochłonny. Lubię, gdy szybko przybywa! ;)
I tym sposobem przez dwa wieczory dziergałam szary (uwielbiam ten kolor we wszystkich odcieniach!) szaaalik.
Potrzebne będą:
- dwa długie wieczory,
- prawie 30dkg włóczki (takiej grubszej),
- druty numer 10 (w moim przypadku),
- ewentualnie dzieciaczek do odwijania motków ;).
I gotowe!
Wyszło 2 i pół metra szalika o szerokości 40cm.
Jest się czym owinąć!
U mnie za oknem zrobiło się okropnie, więc szary szal okazał się strzałem w dziesiątkę.
Owijam się....
oj i znów znalazłam u Ciebie post zupełnie tak jakby o mnie :) uwielbiam drutować :)
OdpowiedzUsuń