Dlaczego. A no dlatego, że chcę abyście były po otrzymaniu ode mnie przesyłki możliwie jak najbardziej zadowolone. A ponieważ strasznie się przejmuję tym czy uśmiechniecie się do otwieranej zawartości pudełka czy też nie, zdarza mi się nie podejmować ryzyka.
Ostatnio tłumaczyłam to jednej z moich przemiłych Klientek. I tłumaczyłam to tak, jak wydawało mi się, że będzie najbardziej obrazowo. Wyobraźcie sobie, że wchodzicie do sklepu pełnego gotowych ubrań: spodni, kiecek itd. Wybieracie kilka i idziecie do przymierzalni. Stoicie przed lustrem i wiecie natychmiast, czy portki pasują czy nie. Czy leżą jak należy czy trzeba szukać dalej. Jeśli jest OK płacicie i zadowolone wychodzicie ze sklepu. Alternatywą kupowania "gotowego" jest zamówienie uszycia tychże portek u krawcowej, w przypadku którym do końca nie jest pewny ostateczny efekt. Ułożą się lepiej albo gorzej, pogrubią albo po prostu będzie "coś nie tak". Plan się uda albo trochę mniej. Czyli nazwijmy to po imieniu: ryzykowaniem. Tak jest z zamówieniem "zrób mi kota".
Bo... każdy z nas ma inne wyobrażenia, marzenia i w głowie obrazy już prawie realnych ostatecznych efektów. Gdzieś tworzone i pielęgnowane przez to co w życiu widzieliśmy. Ukształtowane w indywidualny dla siebie sposób. Każdy widzi tę "mysz, słonia, ducha" inaczej. Nie wspomnę o "pozytywnej aurze"! Do dziś nie wiem jak miałabym ją zmaterializować. I dlatego właśnie trudno spotkać się w miejscu, gdzie dwie strony: oczekująca i wykonująca będą na końcu tej pracy w pełni zadowolone. :) I wierzcie mi, boję się wtedy chyba bardziej niż Wy.
A teraz na dowód tego, że bywam niekonsekwentna i zdarza mi się ulegać namowom, pokażę Wam zdjęcie bransolety z kotem wykonanej na życzenie właśnie. No wiecie, wyjątki zdarzają się wszędzie.
Nosicielka poniższego kota stwierdziła, że spotkałyśmy się na drodze jej oczekiwań i moich umiejętności, więc kamień z serca. Ale co się stresu najadłam...! Pani Olu, nawet Pani nie wie jak czekałam na Pani opinię. ;) (pozdrawiam!).
No więc jest kot. Nie powiem skąd pochodzi kot - wzorzec, bo jeśli choć trochę jest podobny, to sami się zorientujecie.
JEDYNY egzemplarz. :)
pozdrowienia!
Bardzo fajny kot. Warto słuchać siebie, ale i klientów.
OdpowiedzUsuńprawdziwa Alicja w krainie czarów :))))
OdpowiedzUsuńDzięki!!! :D
UsuńKot jest boski!!! Szkoda, że jedyny egzemplarz bo jestem pewna że kot-naszyjnik zrobiłby furorę!
OdpowiedzUsuń:)
UsuńUdany egzemplarz:) Pozdrawiam!:)
OdpowiedzUsuńPs ..rozumiem Cię doskonale:)
Garfield :):):)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńHa ha ha..... z taką miną to i ja chciałabym mieć kota na ręce. Zrobisz może replikę samego kota?
OdpowiedzUsuńRenatko, to jedyny egzemplarz. :)
UsuńTo prawda Dominiko, zgadzam się :) a kotek fajniutki :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńWspaniała bransoletka ,bardzo mi się podoba.
OdpowiedzUsuńOczywiście że to kot z Krainy Czarów :-). Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBingo! :)
UsuńZnam to uczucie oczekiwania czy efekt jaki nam się udało wytworzyć to jest to o czym myślała osoba odbierająca przesyłkę.....
OdpowiedzUsuńI uczucie ulgi kiedy pisze to jest to!!!
Wypisz wymaluj kot z Alicji, super!!!
Pozdrawiam cieplutko :*
Czyli u mnie wszystko w normie! ;))
Usuńhihihihi-teraz to kot Oli z krainy czarów:)) cudny!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńDzięki, Qrko! ♥
Usuńto Garfild hi hi.
OdpowiedzUsuńDominika bardzo rozumiem ciebie, często tez przeżywam katusze czy sprostam zamówieniu, zupełnie inaczej jest kiedy zrobisz prace i jest do kupienia,to albo się podoba albo nie.
w moim przypadku często jest niezrozumienie kolorów,
Właśnie, właśnie, właśnie! Kolory to kolejny temat - rzeka, Jago! Bez zdjęć się nie obejdzie. :)
UsuńDobrze to ujęłaś, to wielka uczciwość zawodowa
OdpowiedzUsuńa kot ... fajny, jak Garfild, jestem teraz na jego etapie :-)
Pozdrówka ciepłe!
Uwielbiam zarówno Twoje prace, jak i kota z Cheshire! Wyszedł super, ale doskonale wiem, o czym mówisz. Trafić w gust klienta, zwłaszcza jeśli jego oczekiwania są ogromne, jest bardzo ciężko...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Koty to moja obsesja, zbieram ciągle kocie gadżety. Och, kusisz Dominiko, kusisz....
OdpowiedzUsuńBardzo koci kot:) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNo jasne że wiadomo skąd kot z taaaaakim szerokim uśmiechem ;)) Świetny wyszedł! Dobrze, że tym razem się ugięłaś :)))
OdpowiedzUsuńTak to jest że często 2 strony maja inna wizje tego samego. Ja bym przyrównała to do randki w ciemno :D wiesz np. że umawiasz sie z wysokim blondynem z niebieskimi oczami, ale twoje wyobrażenie o nim nigdy nie będzie takie jak w realu ;)
OdpowiedzUsuńKocio cudowny, no kto by nie poznał tej zabawnej gęby :D
Cudnie Ci wyszedł:*
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń