Mam nadzieję, że choć odrobinę latem zapachnie ten post. Ja bardzo tęsknię.
Za ciepłem, za słońcem, za krótkim rękawem, za bosymi stopami w klapkach japonkach,
za rozgrzanym nadbałtyckim piaskiem pod stopami albo upalnym powietrzem np Toskanii...
Tęsknię za zielenią, ogrodem, za znudzonym, zmęczonym upałem psem chowającym się w cieniu,
za jazdą na rowerze bez szalika i czapki, za truskawkami i pierwszym jeszcze kwaśnym agrestem,
za widokiem spacerujących ludzi, a nie takich co w pośpiechu przemykają do domu skuleni przed zimnem.
Moja Mama mówi, że jak jest styczeń to już z górki... No to stoję na jej szczycie, ale ona taka wysoka!
Tak daleko do lata... Co robić, żeby wyjść z zimy...?
W domu już stoją hiacynty. Wpatruję się w nie każdego dnia, starając się nie patrzeć za okno.
Zrobiłam bransoletę z bursztynami, bo to dla mnie symbol lata. :)
I jem włoskie cantuccini, które skutecznie rujnują moje fizyczne obwody, ale bardzo przypominają mi
ubiegłoroczne wakacje w gorącej, cudnej Toskanii. Wracam do zdjęć, obrazów. Ładują moje
akumulatory. Jak tam było cudownie ciepło... :)
Bransoletkę zrobiłam jak zawsze ze srebra próby 925, z którego ręcznie uformowałam
łańcuch i zawieszkę oraz letnich (oczywiście) bursztynów w różnym ubarwieniu
i skórzanego naturalnego rzemienia.
A na letnie cantuccini - włoskie twarde ciastka z gorącej Toskanii podam Wam przepis.
Wtedy nie będę czuła się samotna wśród łakomczuchowych pokus.
Szklana bomboniera znajdzie się pewnie w każdym domu. Grzechem by było, gdyby stała pusta. ;)
Cantuccini po upieczeniu są twarde. Świetnie nadają się również do maczania w kawie lub winie.
Fantastycznie się przechowują (u mnie nie dają się przechować!). Uwielbiam je. Są moją zgubą!
CANTUCCINI
- 30 dkg obranych, grubo posiekanych migdałów,
- 50 dkg maki pszennej,
- 20 dkg cukru,
- 4 jajka,
- szczypta soli,
- 1 cukier waniliowy,
- 1 roztrzepane jajko do smarowania.
Migdały wymieszać z mąką, cukrem, 4 jajkami, szczypta soli i cukrem waniliowym i zagnieść ciasto. Z ciasta uformować walki o średnicy mniej więcej 5cm i ułożyć na pergaminie. Posmarować roztrzepanym jajkiem.
Piec w piekarniku nagrzanym do 160- 170 stopni przez blisko 30min. Wyjąć i ostrożnie pokroić nożem z piłką w plastry o grubości kciuka. Ponownie wstawić do piekarnika i piec jeszcze przez 15min. W połowie tego czasu można poodwracać na drugą stronę.
A jak się upieką zaparzyć kawę! :)
Jeśli nie pieczecie, nie lubicie lub nie macie czasu (musicie czasem coś upiec, bo wtedy dom pachnie domem!)
polecam wyborne Cantuccini w cukierni Warszawska na ulicy Jedności Narodowej we Wrocławiu.
Cukiernia z tradycją a Cantuccini rewelacyjne i w przyzwoitej cenie.
Miłego weekendu ! ♥
Do następnego razu.
O! a ja chyba skorzystam z przepisu, tego mi było trzeba!!!
OdpowiedzUsuńNo to do dzieła, Kasiu! :)
UsuńMmm... zapachnialo mi latem! Ja tez bardzo tęsknię do ciepełka. Ale ani się nie obejrzymy i wszystko znów zacznie kwitnąć :) Bursztyny bardzo lubię :)
OdpowiedzUsuńMarta
No to ja już przestępuję z nóżki na nóżkę, bo ja z tych niecierpliwych jestem. :)
UsuńJak miło... Po tym ciężkim, śnieżnym dniu (wracałam do domu 2 godziny zamiast 20 minut, brat rozbił samochód...) popatrzeć na coś odwracającego uwagę od tego co złe i denerwujące. Pyszny akcent! A mnie fascynują te szklaneczki (słoiczki?) - skąd można takie mieć???
OdpowiedzUsuńDominiko, można je mieć z giełd staroci, klamociarni - z miejsc gdzie antyki mieszają się z mnóstwem prawie-śmieci. :) Uwielbiam takie grube stare szkło. :) Zwykle są pojedyncze i nie można marzyć o komplecie sześciu sztuk(właściwie czemu komplet to właśnie sześć...?) Ale mnie nie przeszkadza ta różnorodność. :)
UsuńDominiko ja też chciałam zapytać o te szklane buteleczki i szklanki. Pamiętam o tych Waszych targach staroci i bardzo bardzo Ci ich zazdroszczę. Taki prosty, skromny , ale jakże subtelny element dekoracyjny. Twoje bransoletki bardzo mi się podobają i na pewno w przyszłości fundnę sobie któryś Twój model. Pozdrawiam
UsuńMusimy się ratować! Choćby i ciastkami ;) Podejrzewam, że są arcysmakowite i że się im nie oprę. Dzięki za przepis - będę próbować.
OdpowiedzUsuńWidziałam, że Ty też podjadasz, Kasieńko! ;)
UsuńA ja sobie akurat pokutę zadałam:( - ograniczyć węglowodany do minimum ... a tu taaakie pyszności,
OdpowiedzUsuńTak jak Dominika zwróciłam uwagę na grube szkło - piękne, a o bransoletce to już nie wspomnę, bo do tych Twoich to mam szczególną słabość
uściski,
Marta
Martuś, ja też sobie zadałam, ale bywam niekonsekwentna czasami. Tu skubnę cantuccini, za to gdzie indziej sobie odmówię i bilans narzazie pod kontrola trzymam. Ech, trzymaj za mnie kciuki a ja za Ciebie potrzymam. Ty też ostatnio kusiłaś Ciergielkami..., a ja tak kocham takie pieczywko...! ;)
UsuńOj, chyba jutro mój piekarnik będzie w użyciu, takiego mi smaka narobiłaś. Do kawy z kafetierki( bo tylko taką pijamy) będą wyśmienite!
OdpowiedzUsuńI ja tęsknię za latem, marzę o długodystansowych rowerowych wyprawach , pluskaniu się w rzece z dzieciakami... Jeszcze trochę, troszeczkę:)
Pozdrawiam
Marta
Ale mi przypomniałaś Marto wakacje nad rzeką... było cudnie. I te moje bose dzieciaki na pomoście z patykami jako wędkami... Muszę tam wrócić. No to czekamy na lato. :) Chcę juuuż....
Usuńpozdrawiam!
Domini;-)dopadło mnie wirusowe draństwo, mam szpital w domu wiec krótko:-też czekam na lato, z wiosną gorzej bo alergia a i słońce dokucza wysypką ale lubię gdy ciepło bom piecuch zapatulony...bransoletka cudna, mnie kojarzy się z plażą i Bałtykiem, szukaniem muszli i bursztynów,oj jak dawno to było...:-(
OdpowiedzUsuńa ciasto postaram się upichcić bo jak napisałaś każde pachnie prawdziwym domem...można je zrobić z rodzynkami lub orzechami?migdały tylko w rafaello...
dorcia
Dorciu, zdrowiej szybko, wirusy z domu przepędzaj... U mnie już po chorobie, mam nadzieję, że nie powróci. Ściskam Cię mocno!♥
UsuńTwój post zawiera w sobie wszystko to co bardzo, bardzo lubię: Bałtyk, bursztyny, cantuccini i Toskanię.W takiej kolejności:) Nigdy cantuccini nie piekłam kupuję je gotowe ale spróbuję i skorzystam z Twojego przepisu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło:)
Brydziu, jak to dobrze mieć w myślach i sercu coś co się lubi i tęskni... Zaraz cieplej się robi mimo zimy.
UsuńPozdrawiam również! :)
Hmmm...za latem skwarnym, gdzie żar leje się z nieba to akurat nie tęsknię...ale za zimą tym bardziej nie przepadam :/ Ale przy Twoim poście można się pozytywnie natchnąć ;)) No i smacznie! Uwielbiam cantuccuni! I pewnie kiedyś wypróbuję przepis :D Pozdrawiam cieplutko!
OdpowiedzUsuńMusimy ogrzewać się postami, gdy zima za oknem.;)
UsuńPozdrowionka!
o rany teraz i ja za latem tęsknię ... 100 razy wolę żar z nieba niż zimę ...
OdpowiedzUsuńświetny post
pozdrawiam
No to mamy na co czekać!
Usuńusciski! :)
I zrobiło się cieplej dzięki Tobie. Lato kocham i nic jego nie przebije nawet taka piękna zima jaką mam za oknem.
OdpowiedzUsuńTo tak jak ja. Czekam na wiosnę i lato już od września. :D
UsuńChyba wszystkim nam tęskno do lata:) Śliczna bransoletka:)
OdpowiedzUsuńfajne ciacha, ładne zdj.
OdpowiedzUsuńa u mnie posypał śnieg i jest ślicznie!
Oj , niepoprawna marzycielka z Ciebie kochana , życie Ci za szybko ucieknie , jak tylko jednej pory roku będziesz wyczekiwać i za jedną tęsknić .
OdpowiedzUsuńAle widzę że znalazłaś piękny sposób i apetyczny na tę tęsknotę , więc możesz potęsknić a ja razem z Tobą , oglądając te piękne zdjęcia :)
Miłego weekendu :)))
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Cantuccini - w Toskanii macza się je w Vinsanto i obowiązkowo siorbie:) wysysając wino z ciasteczek.
UsuńBursztyn jest moim ulubionym kamieniem - zawsze jakiś mam przy sobie - choćby w kieszeni.
Ja też już chcę, "chociaż" wiosny:)Bransoletka piękna:)
OdpowiedzUsuńuwielbiam twoje bransoletki !!!!!!! a ciacha też fajnie wyglądają, pozdrawiam, ewa
OdpowiedzUsuńNigdy nie próbowałam takich ciasteczek , a wyglądają apetycznie :) Tak samo jak Twoja bransoleta ;)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńCiasteczka wyglądają bardzo apetycznie - muszę wypróbować przepis.
Biżuteria piękna.
Pozdrawiam:)
ciasteczka uwielbiam ale z przepisu nie skorzystam , niestey dźinsy nie z gumy i nie bardzo chca sie dopinać :(
OdpowiedzUsuńmmmmmmmm zjadłabym takie ciacho:))) wyglądają pysznie:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplutko
Oj kusisz tymi ciachami:) Jutro miałam piec mufinki, ale coś mi się wydaje, że bedzie zmiana planów;) Zdjęcia cudne! Przesyłam pozdrowienia, oczywiście pełne lata:)))
OdpowiedzUsuńDominika,bransoletka jak zawsze rewelacyjna. No i w ogóle ja chcę lato!!!! Pozdrawiam. Dorota
OdpowiedzUsuńJAKIE CUDOWNE ZDJĘCIA...JESTEM OGROMNĄ MIŁOŚNICZKA TWOICH BRANSOLETEK..KOCHAM BURSZTYN:))
OdpowiedzUsuńDominiko jak fajnie u Ciebie uszczypnąć trochę tego lata:)))
OdpowiedzUsuńBranzoletka w swej prostocie jak zawsze zachwyca:)
Pozdrowienia zostawiam
OJ udało Ci się;)zapachniało latem bez dwóch zdań...
OdpowiedzUsuńCiacha wyglądaja przepysznie że o bransoletce nie wspomnę...jak zawsze cudna!
Pozdrawiam cieplutko
Jaka cudna ta bransoletka, to właściwie nic nowego - wszystkie Twoje wytwory są piękne, nawet ciasteczka :)Mniam,schrupałabym jedno.
OdpowiedzUsuńPięknie oprawiłaś bursztyny :)
OdpowiedzUsuńDla mnie te ciasta są za twarde. Czekam z Tobą do lata, czekam niecierpliwie bardzo, choćby do maja...
OdpowiedzUsuńAch zapomniałabym: bursztyny uwielbiam, ta bransoletka z nimi jest baardzo interesująca!
OdpowiedzUsuńOch w taką pogodę jak dziś to chyba podwójnie tęskni się za latem ... u nas śniegu, że hoho !!!
OdpowiedzUsuńTakie promyki ciepła zaklęte w tej bransoletce ...
A ciasteczka ... oj smakowicie wyglądają, mniam ;)
Uściski gorące ślę :***
piękna bransoletka ....
OdpowiedzUsuńa przepis chyba wypróbuje , boś smaka mi narobiła ,a miałam odstawić sodkie...;p
pozdrawiam
Ag
Witaj Dominiko :-)
OdpowiedzUsuńPrezentazja z Cantuccini naprawde gustowna! Bransoletka taka delikatna i stylowa, piekna!
Ja tez uwielbiam lato, takie wlasnie wspaniale jak ty opisalas...a z czekaniem tak to juz jest zazwyczaj,im bardziej czekasz tym wiecej sie dluzy i trudniej przetrwac. Jak znajdziesz w zimie choc troche uroku, napewno szybciej zleci..pewnie jak by Ci zimy przez pare latek brakowalo to bys sie za nia stesknila :-)
Ja wlasnie z Ladka-Zdroju wczoraj wrocilam i bylam zachwycona bialym drogami..a w niedziele z rana z wielka przyjemnoscia poszlam snieg przed domem odgarnac :-)
Pozdrowionka!
Grażynko, właśnie tak jest, że zwykle tęsknimy za tym czego nam brakuje. U mnie sypie i odśnieżanie mam na co dzień. Jestem zmarzluchem, zawsze mam zimne końcówki, więc mi trudno kochać zimę, ale staram się!! ;)
Usuńbardzo podoba mi się !! :)
OdpowiedzUsuńciasteczka wyglądają kusząco, nie martw się, ja piekę po 3-4 blachy na raz, z czego często przeszło połowę sama konsumuję ;)
OdpowiedzUsuń