Zwykle i tak wychodzę. Robię to dla przyjemności i właśnie, gdy nie muszę to ją wtedy mam.
Przyjemność.
Taki spacer działa jak terapia. Zwłaszcza gdy miało się jakieś trudniejsze dni. Tylko trzeba koniecznie mieć kalosze, by bez stresu jak dziecko brodzić po kałużach. Wszystkich napotkanych i małych i ogromnych.
U mnie ich mnóstwo, bo ulica nierówna i studzienki zatkane. Więc kalosze koniecznie. Uwalniają od stresu. Bo gdy mamy inne buty, bez przerwy patrzymy, by nie wejść w kałużę. A w kaloszach... przeciwnie i z ogromną przyjemnością.
Jakiś czas nie miałam. Jak ja mogłam bez nich żyć...?
No i parasol oczywiście trzeba mieć. Najlepiej wielki. Po to by było słychać spadające na niego krople deszczu. No i żeby nie zmoknąć, po to też.
Wczoraj miałam taki właśnie deszczowy dzień.
Najpierw po maliny, które przerosły płot sąsiadów. Poza ich działkę czyli niczyje, prawda? (Madziu, nie czytaj!). Kilka było...
Wtedy mokłam, bo nie miałam jak trzymać parasola. I komary mnie pogryzły mimo deszczu. Ale jak tu się odganiać, jak rwie się maliny...?
Potem zakupy w zaprzyjaźnionym gospodarstwie. Kupowanie i pogaduchy, bo swojsko i przesympatycznie każdego kto tam zajrzy się przyjmuje. I gdakanie kur i szczekanie psa... A warzywa prawdziwe, wiejskie, świeżutkie rwane prosto z krzaka. Bezcenne sąsiedztwo.
A potem rwanie dzikich śliwek nieopodal domu. Jest ich w jednym miejscu mnóstwo. Musiał być tam kiedyś śliwkowy sad. A że po domu latały marzenia o knedlach ze śliwkami i drożdżowych babeczkach z malinami, deszczowy spacer musiał być owocny i bardzo owocowy. :)
Przepis na drożdżowe ciasto już podawałam. Znajdziecie je tutaj. Jest uniwersalne. Można zrobić z niego chałkę, bułeczki, babeczki lub jeden wielki kawał drożdżówki w owocami i kruszonką. :)
Silikonowe babeczkowe foremki - IKEA
Drewniane serduszko - Maciejka
*
Oj Dominiko ,jak u Ciebie smakowicie ,zdrowo , kolorowo-owocowo, pysznie !
OdpowiedzUsuńWarto było w deszczu pomykać po te cuda dary natury ! :)
Uwielbiam te kolory !
malinowy-różowy , śliwkowy -fioletowy :)
Wpadam na babeczki ;p...ale pewnie już ślad po nich zaginął...
pozdrawiam sennie
Ag
ach z tego wszystkiego nie wspomniałam o tym pięknym czajniczku i do tego ta hortensja...
Usuńdobranoc
Pozdrawiam Dominiko - tez deszczowo :)
OdpowiedzUsuńU mnie tylko tego wielkiego parasola brak:)bez kaloszy też nie potrafię:)
OdpowiedzUsuńKnedle powiadasz hmmm chyba będę o nich dzisiaj śniła:))))))))))
Pozdrawiam słonecznie
Dominiko, Domko wspaniała! Pięknie to przygotowałas. Jem oczami.
OdpowiedzUsuńNa takie wypieki czekam do powrotu corki mej :) Merci.
A to się Merci ucieszy na słodkie powitanie, Izo. :)
UsuńNo gdzie Ty idziesz....wracaj Dominiko!!!! Napiekła takich pyszności, narobiła cudnych zdjęć i poszła.......Wiem, wiem, że wróci:)))))
OdpowiedzUsuńmmm ale pysznie wyglądają ...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Też dziś rwałam maliny...u teściowej :) i też mnie komary gryzły.Na całe szczęście świeciło slońce i było nawet ciepło a jutro mam zamiar z tego co pozostało zrobić ciasto z galaretką i malinami. Reszta zanurkowała w słoikach :)Babeczki uwielbiam w każdej postaci!
OdpowiedzUsuńwyglądają cudownie !!! pozdrawiam, ewa
OdpowiedzUsuńJejciu jakie pyszne babeczki mi tu smaka na śniadanie robią:))) Dobrze sobie tak poszurać, pobrodzić beztrosko, lubię tak w liściach lasu:)))) Muzyka kropli deszczu, to mi jeden z najlepszych usypiaczy gdy stuka sobie wieczorową porą o dachowe:)) Wspaniale u Ciebie Dominiczko, tak beztrosko, skubnę jej sobie troszkę z rana na dzień dobry od Ciebie:).... ostatnie zdjęcie, ajjjjj!!! Uściskuję:*
OdpowiedzUsuńznam i ja smak malin jedzonych prosto z krzaczka ;) tylko, że ja musiałam uważać na osy a nie na komary, które broniły dostępu, ale jakoś się dogadałyśmy ;)
OdpowiedzUsuńPiękny, kolorowy i smakowity post i Ty taka piękna z parasolem!
niech lato trwa {choćby deszczowe} ;)
O, to z dwojga złego to komary jednak wybieram. ;) I również za latem całym sercem głosuję, choć już mi jesienią pachnieć zaczyna, (niestety)! :)
Usuńbardzo apetycznie wyglądają...do tego tak pięknie podane, a skoro drozdzowe to już całkiem slinka cieknie ;-)
OdpowiedzUsuńmiłego dnia
pozdrawiam cieplutko
Justyna
Kochana, jak u Ciebie smacznie i pięknie! Mniam! Życzę mało trudnych dni i dużo tych radosnych - ściskam :) Aga
OdpowiedzUsuńWiesz, mam wrażenie, że Twój dzisiejszy post pachnie. Poczułam zapach drożdżowego ciasta i malin - to chyba te zdjęcia...
OdpowiedzUsuńMimo deszczu to bardzo pozytywny wpis.
Jola z "żyjąc z pasją"
Teraz zadaje sobie pytanie- dlaczego ja nie umiem tak odpoczywać????
OdpowiedzUsuńPięknie :)))
Haniu, wciąż się uczę..., ale warto!!!! :)
Usuńha, u mnie też deszcz, od samego rana nieprzerwanie pada i też mam plan na drożdżaka dzis, czekam tylko aż moja córcia zaśnie i pozwoli zagnieść ciasto... :)
OdpowiedzUsuńU Ciebie jak zawsze pięknie, aż ma się ochotę z Tobą zamieszkać na półeczce jako szmaciana lala i napawać się widokami i zapachami :D a babeczkami mi takiego apaptytu narobiłaś że hoho, zaraz chyba idę trochę malin zerwać i obsmażyć z cukrem :D a do tego zrobię ciastka z kruszonki z czekolada :D
OdpowiedzUsuńCiastka z kruszonki z czekoladą..., to może ja wpadnę do Ciebie...? ;) uwielbiam! :)
UsuńJeju jakie pyszności u Ciebie i ta sesja, te zdjęcia! Przeniosłam się na chwilę do krainy czarów...:)
OdpowiedzUsuńja też czasami lubię deszcz, ale tylko czasami... Mam tak, że uwielbiam chodzić z parasolką w deszczu. Zakładam na nogi kalosze, biorę w rękę parasol, w drugą smycz i Maila i idziemy na dłuuuuugi spacer:)
buziaki
Mniam, jakie smaczne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńJa właśnie przerabiam maliny
Pozdrówka!
Ojeny, dobrze, że właśnie owsiankę wcinam ;D Bo bym nadgryzła laptopa chyba!
OdpowiedzUsuńAle i tak najpyszniejsze to ostatnie zdjęcie :)))
Drożdżowe ciasta mnie nie lubią, ale może to jest myśl, żeby nie piec ciasta a takie babeczki-bułeczki! :)))
mniam...! szkoda, że muszę się ostrzegać z takimi słodkościami ;)
OdpowiedzUsuńDominiko no do Ciebie tylko wpadać w takie deszczowe dni Kochana ... takie pyszności, kolory ... dobrze że mam pod ręką śliwki co mi je sąsiad w koszyczku przyniósł, bo u niego moc a my nie mamy, bo bym chyba tu oszalała z braku takich pyszności pod reką ;))
OdpowiedzUsuńa mówiłam Ci już, że Twoje zdjęcia uwielbiam ?
No UWIELBIAM !!!!
Buziaki :**
i na te trudniejsze chwile myśli ciepłe ślę :*
Kochana tak już czasem jest że potrzebujemy deszczowych dni do oczyszczenia myśli, pewnego zadumania i przechadzki w ten dzień kiedy z nieba się leją strumienie deszczu a my idziemy i nie zważamy na nic tylko my i nasze myśli... Też tak mam i zawsze wracam mimo takiej pogody radosna i wełna werwy do pracy i mąż zawsze się dziwi co mi się stało i skąd ta odmiana...Babeczkami chętnie się poczęstuję :)
OdpowiedzUsuńTakie porządki i w chaosie myśli niepoukładanych to podstawa budowania równowagi. Zwyczajnie trzeba czasami zrobić sobie w głowie, sercu taki remanent. I wtedy wszystko staje się prostsze i bardziej przejrzyste i łatwiejsze do rozwiązania...
Usuńuściski, Ivette. :)
ALEŻ Ci ładnie w tej jagodowej kiecuchnie ,w kaloszach i w parasolu...
OdpowiedzUsuńNie wspomne o tym drozdzowym ale usta mam pełne śliny ,nos wirtualnego zapachu a serce tęsknoty za takim ciastem.Zrobie a jakze-kolejna próba drożdżowego bo ciągle próbuję i ciągle zakalec.Może tym razem...ściskam
Uda się na pewno. Nie jestem wytrawną "piekarką", im prostszy przepis, tym dla mnie lepiej. Ale tę drożdżówkę piekę z powodzeniem i udaje mi się zawsze. Drożdżowe ciasto jedynie przeciągów nie lubi, więc jej "nie przezięb" ;)
UsuńA ja te deszczowe dni przeleżałam nieprzytomna ale to i lepiej ,że lało bo lżej było . Chociaż zmoknąć też lubię . Oj bardzo, tak do suchej nitki a potem gorąca kąpiel.Poluję na jakieś fajne miejskie kalosze bo mam tylko zielone :-). Piękne kolory. Czyżby szykowała się nowa kolekcja? Przyznam szczerze, że zabrakło mi na koniec bransoletki z miniśliweczkami poprzeplatanymi malinkami ,no i z serduszkiem oczywiście.Buziaki
OdpowiedzUsuńA wiesz, nie złożyło mi się kolorystycznie z bransoletką. Tak się zatopiłam w tym pieczeniu, że pochłonęło mnie bez reszty. Ale to też twórczość, prawda..? ;) I przynajmniej zjeść można i przy kawce posiedzieć, a potem wyrzuty sumienia, że jedną za dużo się zjadło...., ale słodkie te wyrzuty. ;) Co tam...
UsuńWiesz..., też kupiłabym sobie jakieś nowe kalosze..., może jakieś kolorowe? w kwiatki? pomyślę.
uściski ślę.
I love it. Wonderful photos!!
OdpowiedzUsuńNiezłe zbiory i wypieki :) Aż ślinka cieknie :)
OdpowiedzUsuńDroga Domi, ostatnio jestem nieco "do tyłu" z blogosferą z powodu natłoku zajęć... ale z wielką przyjemnością wchłonęłam Twój malinowy post. :*
OdpowiedzUsuńSmacznego! ;))
UsuńŚwietny blog!
OdpowiedzUsuńpięknie wyszły
OdpowiedzUsuńzainspirowałaś mnie tym ciastem drożdżowym w ogóle, a do tego w babeczkach.. jutro sobota i chyba wezmę się za to! te zdjęcia mają bajkowy klimat, tak ciepło u Ciebie!
OdpowiedzUsuńDominiko witaj:):*
OdpowiedzUsuńAleż się zaniedbałam w blogowaniu, mam tyle do nadrobienia, że nie wiem od czego zacząć!!!!
Zdjęcia Twoje jak zawsze przepiękne, smaczne, niezwykłe!!!! Uwielbiam je i mogłabym na nie patrzeć bez końca... jak Ty to robisz?
ah i zapomniałabym... uroczo wyglądasz w tej fioletowej sukience i gumiakach! Naprawdę UROCZO! Z początku myślałam, że to zdjęcie jakiejś uroczej małej dziewczynki! A to cała TY:)
Paulinko..., bo ja w środku to taka wciąż mała jestem! (tylko z zewnątrz to jakoś tak niekoniecznie) ;P
UsuńNic nie widziałam tylko kolor-podziałał jak terapia :ochota na spacer,coś upichcić no i pochłonąć,chyba tylko mleka mi zabrakło.My przecież lubimy róż a jak róz to i jego odcienie,super!!!
OdpowiedzUsuńPrzepiękne zdjęcia!!! I Ty w tych kaloszach taka urocza :D Rozmarzyłam się... lecę zaraz po śliweczki i do dzieła :D
OdpowiedzUsuńMiłego dnia!!!
Bardzo lubię chodzić w kaloszach.... ;)
UsuńTwoje zdjęcia są takie piękne zawsze ,że.....aż by się chciało je oprawić w rameczki i powiesić na ścianie żeby cieszyły oczęta;-)))))
OdpowiedzUsuń"Przepyszne" zdjęcia:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Aga
..Ale piękności -słodkości :)
OdpowiedzUsuńSame rarytasy u Ciebie!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :-)
Mmmmm...pyszności :) A taki niespieszny spacer w deszczowy dzień naprawdę może dać wiele przyjemności :) Pozdrowionka ślę! :)
OdpowiedzUsuńWitaj co do sosu pomidorowego to robię go tak : pomidorki, liście bazylii, liście lubczyku i dwa listki mięty oraz pół ząbku czosnku, sól pieprz do smaku wszystko blenderuję byle nie za długo i gotowe :)
OdpowiedzUsuńDomini ♥ też lubię deszcz, chodzić w kaloszach po kałużach i nastawiać twarz by te krople nieśpiesznie zmyły z ciebie całe zatroskanie i smuteczki niechciane :-))))
OdpowiedzUsuńa potem już tylko śmiać się z radości i ...tańczyć .., popatrz tak lubię moknąć na wiosennym i letnim deszczu a cm nie przybywa ...no może w ..talii..na pewno po tych paluszki lizać babeczkach...
papatki
d.
ale pychy !!! wszysko takie apetyczne cudne fotki, aż chce się jeść. Ja deszczową pogodę lubię i kaloszki :D rzecz jasna!
OdpowiedzUsuńWyglądasz czadersko :D.
cudne letnie kolorki:)
OdpowiedzUsuńMniaaaam! Piękne...
OdpowiedzUsuń