piątek, 28 grudnia 2012

idzie nowy...

Idzie. Zbliża się wielkimi krokami. Nawet jego tupanie zaczyna być słyszalne...
Nowy i czysty jest jak kartka papieru gotowa, żeby ją ktoś zapisywać zaczął.
Co zapisane w nim będzie? Zależy... Każdy właściciel ma swoją kartkę niepowtarzalną i nie do podrobienia...
Niektórzy mają już wypunktowane. Co? Jak to co...?
Postanowienia na jutro, zamierzenia wciąż niezrealizowane, marzenia, "winien" i "ma", zaplanowane związki,
rozstania oczekujące, projekty do wykonania, potrzeby a nawet zakupy niezbędne... Cała lista tego, tylko żeby czasu i odwagi wystarczyło na ich realizację. I aby i okoliczności sprzyjające do realizacji tych planów pojawiły się kiedy trzeba.
Moja kartka jakby czysta...
Palenia nie rzucę, bo zwyczajnie nie palę.
Pić mniej nie będę, bo nie nadużywam.
To może chociaż rozstanie z balastem zaplanuję. To uczucie bez wzajemności. Balast ostatnio przywiązał się do mnie i widać polubił, bo odejść sam nie chce. No to popracuję nad nim i nad rozpadem związku naszego.
5 kg na wadze za dużo... ech...  A może jest ktoś chętny? Jest całkiem w dobrej formie, ale ja jakoś go nie polubiłam...! ;(
I co, to wszystko...?
To może w nowym nadchodzącym lepsza będę? Ale w czym miałabym być? Tak ogólnie, w człowieczeństwie?... Do ideałów zapewne nie należę, ale kimże jest człowiek, który ideałem nazywać siebie odważy? I kogo my ideałem nazywać możemy? Wszak dla każdego inny ten wynik rachunków dodatnich i ujemnych cech będzie. Każdy dąży do swoistego idealizmu, ale niech on tworzy indywidualny i niepowtarzalny ten ideał. Bo świat wtedy ciekawy się staje, gdy rzeczy nas zaskakują poprzez swoją różność i ułomność czasem.
I jak tak się zastanowić, to każdy z nas może być idealny. Wystarczy przejrzeć się w odpowiednim lustrze, którym są oczy bliskiej kochającej osoby. To przecież najważniejsze lustro jakie mamy...
I niech to będą moje noworoczne życzenia dla Was. Miejmy wokół siebie jak najwięcej takich osób. Wtedy nawet ideałem stać się nam będzie łatwiej. I w każdym tym lustrze bezcennym każda z naszych cech najlepsza i najważniejsza się okaże. Tak właśnie jak Wisława Szymborska w jednym z wierszy myśli te zamknęła:

Musi być do wyboru.
Zmieniać się, żeby tylko nic się nie zmieniło.
To łatwe, niemożliwe, trudne, warte próby.
Oczy ma, jeśli trzeba, raz modre, raz szare,
czarne, wesołe, bez powodu pełne łez.
Śpi z nim jak pierwsza z brzegu, jedyna na świecie.
Urodzi mu czworo dzieci, żadnych dzieci, jedno.
Naiwna, ale najlepiej doradzi.
Słaba, ale udźwignie.
Nie ma głowy na karku, to będzie ją miała.
Czyta Jaspersa i pisma kobiece.
Nie wie jaka to śrubka i zbuduje most.
Młoda, jak zwykle młoda, ciągle jeszcze młoda.
Trzyma w rękach wróbelka ze złamanym skrzydłem,
własne pieniądze na podróż daleką i długą,
tasak do mięsa, kompres i kieliszek czystej.
Dokąd tak biegnie, czy nie jest zmęczona.
Ależ nie, tylko trochę, bardzo, nic nie szkodzi.
Albo go kocha, albo się uparła.
Na dobre, na niedobre i na litość boską.

("Portret kobiecy" Wisława Szymborska)

Idzie Nowy... No to piszmy na tej czystej karcie... :)




sobota, 22 grudnia 2012

dobrych świąt...

Za rogiem święta.
Spędźcie je tak jak lubicie, każdy na swój sposób, prawdziwie, bez stresu. 
Mówię tak, bo podobno 37% Polaków obawia się Świąt?! 
Presja oczekiwań...? Natłok przygotowań...? Szaleństwo zakupów i rosnących kosztów...?
Zaskoczyła mnie ta statystyka, gdyż ja podchodzę do przygotowań z dystansem.
Nie, nie myłam okien. A moja lodówka zamyka się swobodnie.
Na ozdoby świąteczne w tym roku nie wydałam ani złotówki.
Przytargałam jedynie do domu gałęzie obcięte w ogrodzie mojej Mamy,
takie które i tak były do obcięcia. I zaadoptowałam kawałki drewna przeznaczonego 
do kominka, w którym i tak wylądują po świętach.
I nie uważam, że moje święta będą gorsze od tych świąt z umytymi oknami... 
Naprawdę. :)





Wygląda na to, że jestem trochę przekorna albo w poprzednim wcieleniu
byłam kotem (upsss!! to nie te święta! w chrześcijaństwie przecież jeden raz nam 
na ziemi szansę dają!),
 bo koty indywidualistami nam się widzą i własnymi drogami chodzą. 
I ja tak trochę problem mam z tym,
żeby dostosować się do większości i na komendę i na sposób świętowania
 większości przystać.
Więc na hasło "święta" trudno zatracić mi się w tłumie szaleństwa prania, sprzątania,
mycia, pucowania, odkurzania ścian i sufitów, wymieniania firan, gotowania, pieczenia,
 kupowania i poszukiwania, strojenia... Wszystko w normie i bez zwariowania.
Z całym szacunkiem dla tych którzy dają się ponieść i czerpią z tego przyjemność.
Gorzej z tymi co dają się ponieść a przyjemności w tym jakoś tak niewiele odnajdują.
 No ale po przygotowaniach zostaje już tylko to, co powinno być miłe.






Kochani!
Wszystkim Wam życzę bardzo pięknych Świąt. Takich jak lubicie i takich o jakich marzycie.
Z Rodziną obok siebie czy z tą co daleko,
spędźcie ten czas z przyjemnością, bez stresu i presji. Spokojnie.
Może wypoczywając w fotelu, może czytając, może po prostu przytulając
dzieciaki, psa i kota na kanapie. Niech to będą WASZE święta.
Bez względu na wyznanie miejcie miły i szczęśliwy czas.
Życzenia samego dobrego Wam Wszystkim przesyłam! ♥



czwartek, 20 grudnia 2012

wynik świątecznego candy...

Witam Was serdecznie! :)
Ogłaszam wynik świątecznego candy. Przypominam, że miałam do rozlosowania
sześć drobnych upominków: trzy cieniutkie bransoletki ze srebra i howlitu
oraz trzy ręcznie formowane serduszka - charmsy ze srebra i miedzi.
Dzięki wszystkim znanej stronie - "sierotce", którą się posłużyłam
wytypowałam sześć osób do obdarowania i są to:

petra bluszcz ( komentarz 24.11 godz 15.48)
Katta (komentarz 24.11 godz 19.50)
Kasia (komentarz 25.11 godz 14.59)
anonimowy (komentarz z 26.11.godz 13.33)
Fairy (komentarz 07.12 godz 9.55)
Wiolka (komentarz z 26.11 godz 13.50)

Gratuluję i poproszę o adresy do wysyłki na maila:
d.dobraszczyk@wp.pl

Pozwólcie, że do kopert włożę losowo wybrane upominki. Mam nadzieję, że trafię w Wasze oczekiwania. :)



Korzystając z okazji chcę BARDZO serdecznie podziękować za miłe słowa,
które do mnie przyszły i prezenty, których się nie spodziewałam, a które mnie zaskakują
 i onieśmielają odrobinę ale sprawiają przeogromną radość!
 Mam nadzieję, że będę je mogła sukcesywnie pokazywać
przy okazji kadrów z mojego domu. :)


niedziela, 16 grudnia 2012

czerwony w domu...

Kolor czerwony prawie obowiązkowy na święta
pojawił się w moim domu za sprawą Paulinki z bloga http://groszkowomi.blogspot.com/,
która to duszyczka serdeczna obdarowała mnie PRZECUDNEJ URODY 
świąteczną girlandą! ♥
Paulinko bardzo, bardzo, bardzo gorąco Ci dziękuję! 
To naprawdę przepiękny prezent! :)
Zrobiłam więc parę kadrów z girlandą w roli głównej:










Uściski przedświąteczne przesyłam! :)
I koniecznie zajrzyjcie do Pauliny !!!









piątek, 14 grudnia 2012

o choince badylastej i piernikach na święta...

"Po co Ci te badyle...???!!!" 
- zapytał pełen zadziwienia mój M. otwierając bagażnik samochodu, gdy przyjechałam
przywożąc gałęzie na nowatorską w formie choinkę, którą miałam już w głowie.
Przyznam, że wypatrzyłam ją na blogu u Elin.
Ponieważ jednak miałam niewiele czasu, aby ją własnoręcznie zmontować,
M. "czego ta baba nie wymyśli..." wykonał ją dla mnie łącznie z malowaniem! :)
Jacy pożyteczni bywają Ci mężczyźni, nieprawdaż? ;)))


Choinka (bądź co bądź!) stanęła w wiklinowym koszu po butli od wina,
którą pomalowałam na biało pozostawiając brązowe brzegi i uszy 
i wypełnionej orzechami. Miałam jeszcze trochę ubiegłorocznych, bo tego roku orzech 
u mojej Mamy zrobił sobie odpoczynek i owoców było niewiele.  



  Żeby mojej choince ;) ująć siermiężności ozdobiłam ją subtelnymi i delikatnymi
gwiazdkami wykonanymi dla mnie na szydełku przez Dorotę z bloga http://sielankowedzierganie.blogspot.com/



Ja bardzo, bardzo staram się oswajać zimę. Należę do żyjątek ciepło i światłolubnych.
I chyba najbardziej przeszkadza mi brak słońca. Dobrze że śnieg jest biały... :)


I jeszcze wspomnę o piernikach, które u mnie w tym roku będą z napisami.
Jak dziecko stałam w sklepie Tchibo z wieeelkimi oczami przed opakowaniem literek do robienia właśnie
napisów na ciastkach. Można dzięki nim (jeśli ktoś np nieśmiały) przekazać komuś
słowa, które przez usta przejść nie chcą, napisać nr telefonu albo nawet adres mailowy,
bo i @ jest wśród literek do dyspozycji. Każda kreatywna ciastkarka musi mieć taki gadżet! ;)
Już je uwielbiam!




Część pierników jest zarezerwowana dla dorosłych.
Aby dzieciaki za bardzo nie rozpędziły się w ich pałaszowaniu,
 niektóre ciastka dostały zastrzeżenie. ;))


Pierniki świetne jako upominek gdy wybierzemy się ze świąteczną wizytą.


Lub z dziurką do zawieszenia na choince (może powieszę na moja badylastą!) ;)





Moja sunia trochę się gniewała, że pierniki nie dla niej... ;)




I w końcu napis CAFES DO BRASIL który dostałam od Moniki z http://insideproject8.blogspot.com/
znalazł swoje miejsce ma ściance pomiędzy kuchnia a resztą.
Moniko, dziękuję raz jeszcze! :)



*
"Sąsiadko kochana, kiedy ta zima się skończy. Już tyle koksu spaliłam!"
- to Pani która mieszka niedaleko pytała z nadzieją.
... Ach, ta zima to tak naprawdę jeszcze się przecież nie zaczęła!....

A u mnie taki manifest jeszcze się uchował:


Ale nieaktualny. Aż wstyd! Idę gwiazdki na tabliczce namalować!
Uściski ślę! ♥

- Dominika

piątek, 7 grudnia 2012

drzwi niefunkcjonalne...

Drzwi niefunkcjonalne stanęły w moim domu.
Są niefunkcjonalne, gdyż nie otwierają się ani nie zamykają. Nie mają nawet klamki...
Stoją. A ja często stoję przed nimi i na nie patrzę...
Czyli właściwie funkcjonalne, bo sprawiają radość moim oczom!
No i w moim mniemaniu dekorują, a to już jednak jakaś funkcja. ;)
Czy tak jak mnie, radują innych domowników? Nie sądzę. 
Z pobłażaniem patrzą na moje dekoratorskie eksperymenty.




Przy okazji jakiś porządków w garażu mojego Taty, mój M. odgruzowując
jedną z podsufitowych półek krzyknął do mnie: "tu są jakieś drzwi! chcesz zobaczyć...?"
I co się okazało... Podejrzewam, że w czasach PRL-u, gdy brakowało wszystkiego,
a ludzie byli bardzo zaradni mój Tato zastosował skrzydło drzwiowe, myślę że pochodzące
 z jakiejś szafy jako praktyczną półkę na klamoty w garażu! Oj Taaato....!


Drzwi oczywiście pojechały z nami do domu. M. kręcił głową i patrzył na mnie
z mieszanymi uczuciami niedowierzania i zadziwienia moim entuzjazmem.
A ja już grzebałam wśród farb akrylowych szukając białej, oczywiście.
Drzwi miały okropny żółtawy kolor (nie mogę znaleźć zdjęcia, ale wierzcie mi
nie byłoby czego oglądać).


Najpierw zostały solidnie wyszorowane, bo w garażu mojego Taty spędziły 
może nawet ze trzydzieści lat. Stwierdziliśmy, że stan drewna to ich wieloletni kapitał,
a ponieważ jeszcze się nie rozpadają, zostaną jedynie pomalowane.
Ponieważ mają stanowić funkcję dekoracyjną zdecydowaliśmy, że każdą ze stron
pomalujemy innym kolorem, abyśmy mogli zmieniać sobie dzięki temu wnętrza.
Z jednej strony zostały pobielone czyli biała akrylowa farba do drewna, 
a potem w ruch poszedł papier ścierny.






Mieliśmy trochę problem z okuciami - dość długo nie mogliśmy znaleźć takich,
na których widok mówi się "tak, to właśnie takie". Większość była zbyt subtelna, filigranowa,
"ludwikowska". W końcu na którejś giełdzie staroci u Pana który zawsze jest w tym samym miejscu
ze swoim bogactwem żeliwnych skarbów, znaleźliśmy surowe, stare, ręcznie formowane uchwyt
i hak. Hak był dla mnie bardzo ważny, bo służy mi teraz do zawieszania różności.
Myślę, że te powiedziałabym siermiężne okucia, fajnie komponują się z kratkami wywiewowymi z kominka.




Pobieliłam również kilka pieńków drewna z zastrzeżeniem
"nie do spalenia". Mają stać w koszu i wyglądać.




Druga strona drzwi otrzymała dwa kolory farby jeden na drugim.
Pierwszy to czekoladowy brąz. Drugi nawierzchniowy to szary.
Następnie drzwi zostały dość mocno przetarte, by wydobyć kolor z pod spodu.


Efekt można było zobaczyć już poprzednim poście.
Jestem zadowolona z tej szarości, a miałam obawy co do ostatecznego efektu.
Brałam nawet pod uwagę zrywanie całej farby do czystego drewna, jeśli nie spełnią
moich oczekiwań. Ale ostatecznie chyba podobają mi się bardziej z szarej niż z białej strony.



To tyle o drzwiach. Z pewnością pojawią się u mnie jeszcze nie raz w różnych odsłonach. :)

*

Kochani, uwielbiam poranną kawę w moim ulubionym bolesławieckim kubku!
Jeszcze bardziej uwielbiam poranną kawę w moim ulubionym bolesławieckim kubku
w   s o b o t ę! ...bo piję ją w piżamie i na kanapie...! :)
Życzę Wam pysznej aromatycznej sobotniej kawy lub herbaty! ♥
Polecam z ciasteczkami już w świątecznych kształtach.
A przepis już Wam szybko podaję. Jest banalnie prosty.
Mam go z sieci. Przepraszam, że nie podam źródła ale mi przepadło.





CIASTKA KRUCHE ( z maszynki).
- 1,5 szklanki maki pszennej,
- 1,5 szklanki maki ziemniaczanej,
- pół łyżeczki proszku do pieczenia,
- 150g masła,
- 3/4 szklanki cukru,
- cukier waniliowy,
- 2 żółtka,
- 2-3 łyżki gęstej śmietany,
- ewentualnie aromat do ciasta, orzechy, kakao (w zależności od upodobań)

Mąkę przesiać z proszkiem do pieczenia, dodać masło, posiekać. Następnie dodać żółtka, śmietanę,
cukier, cukier waniliowy. Zagnieść ciasto, zawinąć w folię i wstawić do lodówki na co najmniej  godzinę.
Formować ciastka maszynką do mielenia mięsa z końcówką do ciastek.
Ułożone na pergaminie piec 15min w 180 stopniach.


U mnie znikają bardzo szybko! Zbyt szybko. ;)

Udanego weekendu Wam życzę! ♥


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...